środa, 1 lutego 2012

Wzięła i umarła Wisława Szymborska

A właściwie zasnęła najpierw i wszyscy się cieszą, bo wydaje się żyjącym, że łatwiej umiera się we śnie.
Kto z nas wie, czy nie lżej poecie umierać pisząc. Z poetycką duszą nigdy nic nie wiadomo. Na śmierci też się nie znamy, co raczej jest jednym z ostatnich leków na pychę, niż kwestią czasu.
Mamy nadzieję, że było łagodnie i cicho. Lubię te pociechy żyjących, choć przecież nie działają na mnie kojąco. Ta  śmierć rozrywa dziś świat na miliony wersów i point,
89 lat to bez przesady jeszcze nie starość.

A dosłownie kilka dni temu słuchałam Czechowicza Poetów.  Pod numerem jeden Wisława Szymborska czyta Na wieży furkotał blaszany kogucik…



chciałabym powiedzieć, to powiem:  nie żartuj. wróć.

2 komentarze: