wtorek, 31 stycznia 2012

x

Katolicki Uniwersytet Lubelski jest taki dziewiętnastowieczny. Tu czas jakoś inaczej się wije i w internecie coś się staje nieaktualne. Aktualne bowiem jest słowo. Słowo ludzkie się staje ważne, takie to niedzisiejsze. 
Wciąż bywa tak ciemno, jakby już noc mnie zastała przy nauce. Stawiam więc X światłem i idę korytarzem i bardzo intensywnie przenoszę się w dawność dawną, albo przynajmniej w papieskość. I oto tym korytarzem chadzał sobie Wojtyła, do sali.

Nie umiem inaczej.

piątek, 13 stycznia 2012

Papieros, papieros, los, los, los

Losowo wybieram tematy, o których piszę. Wszystko mnie interesuje w moim nowym mieście, szczególnie gdy pod ręką nie mam nic do pisania. Zaczynam notować odręcznie, jak ze starych dobrych czasów. Jak nawiedzona, jak typowa samotna wśród tłumu, umarła wśród żywych, lub na odwrót, a już na pewno jak nastolatka. Dziś w Lublinie się na mnie uwziął papierosowy dym. Nie wiem, czy to możliwe, żeby czuć go było ty częściej niż w Warszawie? 
[zrobić research]
[jeśli chodzi o lokale bez papierosa, to Lublin jest siódmy, Warszawa druga, a zdecydowanie prowadzi Kraków]
Do rozpatrzenia dwa punkty - instytucja.
Moje pierwsze w życiu spotkanie z jakimkolwiek profesorem  KUL-u. Wczesnojesienny zmrok i zadymiony pokój. Byłam, jestem w szoku. Wiem, że kiedyś tak się hmm zdarzało. Pamiętam zadymione urzędy z dzieciństwa, lubię kilka filmów, w których istnieją tylko role palące, cenię kilkadziesiąt zdjęć z petem na pierwszym planie (czy to w ustach, czy między palcami).


Papieros, los, los, los towarzyszył naszej historii - czy umiemy wyobrazić sobie okupację, powstanie warszawskie, peerelowską kolejkę, czy Solidarność bez papierosa?

Tymczasem przeminął szał, dotarła prawda, ludzkość powoli odchodzi od samozatruwania. Nie to, żebym nie wiedziała, że w latach pięćdziesiątych zapisywano papierosy na recepty. Nie to, żeby papieros nie tworzył klimatu.  Zupełnie bezwiednie zaczynam nucić Oskara Hella, to dziwne, niby on nie pali, a jednak to oczywiste, że gdy na nią tak czeka, to papieros jest z nim. Od ponad roku nie wróciłam z knajpy śmierdząc dymem. Nie wietrzę już kurtek po wizycie w pubie. 
A tu niespodzianka, pan profesor ma na biurku popielniczkę (relikt! obiekt muzealny! szaleństwo!), a w tej popielniczce pety. Wyraźnie nikogo się nie spodziewał, tak, jak ja nie spodziewałam się za jego drzwiami innej epoki.
Uroczo śmierdząca anegdota. Trochę jak dotknięcie innych czasów. No bo przecież tak to bywało, człowieku, tak to bywało..
Punkt drugi - papieros w toalecie. 
W gimnazjum owszem, bywało. Papierosy, marihuana, wódka, w szkolnej toalecie i na pierwszym i na drugim piętrze. Kiedy indziej gaz łzawiący. Doświadczenie praskiej szkoły, przywykłam - nieletni palacze palili w kiblach, przede wszystkim z powodu adrenaliny i lansu na niegrzecznych chłopców. (tudzież dziewczynki)
Znamy też wszyscy palaczy szpitalnych, szczególnie dobrze kryjących się na oddziałach płucnych i kardiologicznych. 
Ale wyższa uczelnia? Serio? Nie wiem jak mężczyźni, ale kobiety palą w toaletach. Za każdym razem, kiedy wchodzę, czuję. Może to dlatego, że na KUL-u nie ma kolejek do łazienek? (w przeciwieństwie do UW,: zapalisz tam dziewczyno w toalecie, ale tylko jeśli się wyrobisz w trzydzieści sekund, po tym czasie dwadzieścia innych pań zacznie walić do drzwi, więc może jednak wraz z dziekanem staniesz pod daszkiem i wypalisz na chłodzie?)

Czy to komfort czyni palacza, czy wschód?

środa, 4 stycznia 2012

< 1939

Lublin, który znamy to Lublin z pustkami. Lublin nieobecności, Lublin wyrw i ran. Taką mamy historię, że jak się patrzy, to się widzi. Nawet jeśli się nie wie i nie rozumie. Teraz można także porównać. Tak wyglądał Lublin przed 1939 r. - dzielnica żydowska (Podzamcze), Stare Miasto, granice świata chrześcijańskiego 
i niechrześcijańskiego, Lublin lat 30. odtworzony w wirtualnej makiecie stworzonej przez Ośrodek "Brama Grodzka - Teatr NN". 

Wirtualna makieta przedwojennego Lublina. Polecam!